niedziela, 10 września 2017

Dlaczego Langtang

Od dawna chciałem jechać do Langtangu. Pewnie m.in. dlatego, że to jeden z tych rejonów Himalajów Nepalu, w którym nie leży żaden z ośmiotysięczników. To zdawało się obiecywać nieco mniej turystów, a zatem spokojniejsze obcowanie z dziką przyrodą i szansę na bliższe spotkania z lokalną ludnością. Miałem jechać na przełomie kwietnia i maja 2015 – między trekiem, który prowadziłem w Rejonie Everestu, a wędrówką, którą miałem zaplanowaną na późniejszą wiosnę, w Ladakhu. Trzęsienie ziemi 25 kwietnia, które przeżyłem w Katmandu, pokrzyżowało te plany.
 
Położony stosunkowo blisko stolicy Langtang jest jednym z tych rejonów Nepalu, które podczas ostatniego trzęsienia ziemi ucierpiały najbardziej. Wąska, stromościenna dolina rzeki sprzyja osuwiskom i lawinom, których trzęsienie ziemi uruchomiło tu wyjątkowo dużo. Główna osada rejonu – wieś Langtang – została dosłownie zmieciona, kiedy chwilę po wstrząsie uderzyła w nią masywna lawina lodowo-kamienna.
 
Wiosną 2016 roku udało mi się wyskoczyć do Langtangu ledwie na trzy dni. Nie dość, by wejść w głąb doliny, do Kyanjin Gompy – ostatniej osady w dolinie, położonej pod siedmiotysięcznikiem Langtang Lirung (7234m), ale wystarczająco, by dojść do ruin wsi Langtang. Mijał rok od tragedii. Trudno było uwierzyć, że tam kiedyś była wieś! Z trudem można było wskazać miejsca, w których stały niegdyś domy. Ostał się fragment jednego budynku – przyklejony do ściany, z której nadszedł kataklizm.
 
Pamiętam spotkanie z jednym z mieszkańców, który przeżył tylko dzięki temu, że w trakcie trzęsienia był poza wsią. Stracił całą rodzinę. Pewnie nigdy nie zapomnę jego opowieści. Pamiętam też moje zaskoczenie na widok odbudowywanych domów. Już wtedy we wsi był przynajmniej jeden nowy, skromny guesthouse. Jakaż siła jest w tych ludziach, że potrafią podnieść się po takiej tragedii!
 
Wiosną tego roku we wsi Langtang funkcjonowało już kilka schronisk. Poza główną wsią, w innych osadach, zniszczenia są znacznie mniejsze, choć miejscami duże. Część schronisk przetrwała, część została wyremontowana, część jest w budowie. Odnowiono i naprawiono ścieżkę na szlaku, którą miejscami zniszczyły lawiny i osuwiska. Dolina jest dostępna dla trekkerów. Turyści z zachodu wracają. Langtang w pełni na to zasługuje – to piękny i spokojniejszy niż najpopularniejsze rejony zakątek Himalajów, a poza tym – cóż, warto przyjeżdżać tu, by wesprzeć lokalną ludność. Jestem przekonany, że właśnie odwiedzając te miejsca, najlepiej pomagamy w powrocie do normalności. Dajemy zarobek, śpiąc w lokalnych schroniskach, kupując lokalne produkty, korzystając na miejscu z usług, ale też – po prostu tam będąc.
 
Na wiosennym, zaplanowanym przeze mnie, a organizowanym przez Exploruj.pl wyjeździe pt. "Langtang – trekking, rafting i dzika przyroda.", eksplorować będziemy dolinę Langtangu. Dojdziemy do najwyżej położonej osady – Kyanjin Gompy, skąd podziwiać będziemy wznoszący się wprost nad nami szczyt Langtang Lirung (7234m). W planach mamy między innymi wejście na Tsergo Ri (4984m). To wysoki, wcale niełatwy czterotysięcznik trekkingowy. Jak zdobywałem go wiosną tego roku, po dość obfitych opadach śniegu, to pomyślałem, że to na pewno nie jest najłatwiejszy szczyt, na jakim byłem. Wycieczka zajęła mi cały dzień. Większość czasu byłem sam. Podchodząc, minąłem kilka osób, później na szczycie po kilkunastu minutach dołączyła do mnie trójka trekkerów, kilka osób spotkałem w drodze powrotnej. W sumie nie więcej niż kilkanaście – to raczej niedużo jak na trekkingowe szlaki Himalajów Nepalu!
 
Podczas mojej wizyty w Langtangu wiosną tego roku cały dzień poświęciłem też na eksplorację górnej części doliny Langtang Kholi, powyżej ostatniej osady - Kyanjin Gompy. Ciągnie się ona jeszcze wiele kilometrów, a eksplorując ją, można by spędzić wiele dni. Przeszedłem szlak, którym pójdziemy wiosną przyszłego roku.
 
Po drodze napotykałem stada pasących się półdziko jaków, tary himalajskie (te ssaki mają status gatunku bliskiego zagrożenia na Czerwonej Liście IUCN), sporo ptactwa. Z daleka widziałem jakiegoś zwierzaka, który wyglądał mi trochę na irbisa (irbisa, czyli śnieżną panterę, widziałem niegdyś w Ladakhu), ale na pewną identyfikację nie było szans. Trochę wątpiłem w tę obserwację, bo wiem, że irbisy są bardzo rzadkie (status zagrożony na Czerwonej Liście), a na dodatek płochliwe, ale właściciel schroniska w Kyanjinie, w którym spałem, powiedział mi, że te zwierzęta są w tym rejonie regularnie obserwowane. Przez całą drogę w górę doliny nie spotkałem nikogo, podobnie w drodze w powrotnej. Jedyni ludzie, jakich widziałem tego dnia, poza Kyanjinem, to turyści z Tajwanu, którzy obozowali w górnej części doliny, na końcu szlaku.
 
Duża część drogi z Langtangu do Ćitwanu prowadzi wzdłuż rzeki Trisuli, która doskonale nadaje się do nietrudnych, ale dostarczających sporo emocji i dobrej zabawy, raftingów. Na naszym wyjeździe mamy w planach taką przygodę.
 
Przed wylotem z Nepalu pozwiedzamy też trochę Dolinę Katmandu. Pełno tu fascynujących zabytków. Choć miasta doliny zostały mocno zniszczone podczas ostatniego trzęsienia ziemi, to wciąż jest tu sporo do oglądania.
 
Dla kogo ten wyjazd?
  • Dla tych, którzy chcą jechać na trekking w Himalajach Nepalu, ale poszukują zakątków nieco bardziej dzikich niż najpopularniejsze szlaki takie jak Everst Base Camp czy Sanktuarium Annapurny.
  • Dla tych, którzy lubią wędrować, ale oprócz wędrowania chętnie zwiedzają, lubią obserwacje przyrodnicze i gotowi są na przygodę na górskiej rzece (nie jest wymagane żadne doświadczenie raftingowe ani kajakowe; rafting w tym programie jest dla chętnych), czy przejażdżkę rowerową.
  • To jest dobry wyjazd na pierwsze spotkanie z Himalajami i na Twój pierwszy trek w najwyższych górach świata, ale raczej nie powinien to być Twój pierwszy trekking (wielodniowa wędrówka górska) w życiu. Szlak, którym przejdziemy, jest dość łatwy dla osób lubiących chodzić i z górami zaznajomionymi, ale niektóre odcinki są długie i do takiego wielogodzinnego, codziennego chodzenia po górach trzeba być przyzwyczajonym.
  • Podchodząc w górę doliny Langtang Koli, będziemy stopniowo nabierać wysokości. Noclegi są tak rozłożone, że wszyscy powinni dobrze się zaaklimatyzować (oczywiście żadnych gwarancji w tym zakresie być nie może). Najwyższy nocleg jest na znacznej wysokości, ale poniżej 4000m, a więc dość nisko jak na standardy wielu himalajskich treków. Z każdego miejsca na treku można – w razie jakiś zdrowotnych problemów – dość szybko zejść niżej. Ten trekking jak najbardziej nadaje się więc dla osób, które nie mają doświadczenia w przebywaniu i wędrowaniu na dużej wysokości.
---
Zapraszam na RadekKucharski.com/blog, gdzie znajdziecie ten sam tekst, ilustrowany zdjęciami.

niedziela, 12 lutego 2017

Jesień w Rejonie Everestu i nowy program trekkingu

Dużą część ubiegłorocznej jesieni spędziłem w Rejonie Everestu. Prowadziłem grupę na standardowym treku z Lukli na Kala Pattar – szczyt widokowy znajdujący się nad Everest Base Camp-em (o Kala Pattar i EBC napisałem na innej stronie tego blogu. Po zakończonym treku z grupą i wylocie uczestników do Polski, ponownie pojechałem pod Everest. Trochę to były wakacje, a częściowo etap pracy nad nowym przewodnikiem. To była moja szósta wizyta w regionie Khumbu, ale pierwszy raz byłem tam prywatnie, ze swobodą działania i na nieco dłużej. Wędrowaliśmy we dwoje.

Spędziliśmy tam 20 dni. Przeszliśmy Trekking Trzech Przełęczy. To powszechnie znany szlak, ale zdecydowanie rzadziej wybierany niż główna trasa do Everest Base Camp-u i na Kala Pattar. To trek dość wymagający. Przełęcze są wysokie, a podejścia na nie są miejscami w skalnym, stromym i momentami dość przepaścistym terenie (wszystko to przejścia trekkingowe, bez wspinaczki technicznej). Zajrzeliśmy też w różne miejsca, które są obok głównego szlaku, które nie wszyscy odwiedzają – w niektórych z nich byłem po raz pierwszy. Jak się okazało, są rewelacyjne ze względu na widoki i spokojnie mogą konkurować choćby ze wspomnianym już szczytem Kala Pattar (Kala Patthar; 5646m).

Rewelacyjny widok z grzbietu moreny wysoko ponad bazą pod Ama Dablam. Widać m.in. Taboche, Czo Oyu (Cho Oyu), Lobuche East. Sama baza widoczna jest w dole. Everest Region Trek, Sagarmatha National Park, Mahalangur Himla. Solukhumbu, Himalaje, Nepal. Fot. Radek Kucharski.

Pewnie każdy, kto marzy o wędrowaniu w Himalajach, czasami myśli o treku w Rejonie Everestu. W Exploruj.pl – biurze, w którym prowadzę wyjazdy trekkingowe w Himalaje, i z którym współpracuję w zakresie przygotowania niektórych wyjazdów – od dawna mamy w ofercie trekking pod Everestem. Jest to wyjazd z wędrówką głównym, najpopularniejszym szlakiem, którego celem jest wejście na położony nad EBC szczyt Kala Pattar.

Mount Everest wystający zza grani Nuptse-Lhotse o zachodzie słońca. Widok z okolic Pangboche. Everest Region Trek, Sagarmatha National Park, Mahalangur Himla. Solukhumbu, Himalaje, Nepal. Fot. Radek Kucharski.

Nowa propozycja trekkingu, którą przygotowałem po powrocie z Nepalu jesienią ubiegłego roku, powstała z myślą o tych osobach, które chcą jechać na trek w Rejonie Everestu, ale nie chcą iść głównym szlakiem do EBC i na Kala Pattar oraz tych, którzy byli w base camp-ie, ale czują niedosyt po wcześniejszym treku i chcą wędrować tu ponownie i zobaczyć nowe miejsca. Khumbu to rewelacyjny i wyjątkowo region dla miłośników gór i warto poświęcić mu więcej uwagi niż wędrówka najpopularniejszym szlakiem.

Ama Dablam i Ama Dablam Base Camp. Everest Region Trek, Sagarmatha National Park, Mahalangur Himla. Solukhumbu, Himalaje, Nepal. Fot. Radek Kucharski.

Głównego szlaku nie da się całkowicie ominąć. Nie da się też – przy założeniu, że wyjazd nie może trwać dłużej niż 3 tygodnie – zrezygnować z lotu do Lukli (którego niektórzy chcieliby uniknąć, a dla innych jest atrakcją samą w sobie), do której można dojść z niżej położonych miejscowości już wprawdzie nie w 7 – jak kiedyś, a w 3 dni, ale to wciąż dużo. Da się jednak w wielu miejscach ominąć główny ruch turystyczny i odbyć piękny trek, podczas którego zobaczymy m.in. 4 ośmiotysięczniki! Będziemy w malowniczym Gokyo, które jest w odgałęzieniu doliny, do którego nie docierają wszyscy wędrujący do EBC. Wejdziemy na Gokyo Ri (5357m), z którego widać Czo Oju, Makalu, Lhotse, Everset i wiele, wiele innych. Przejdziemy przez dość trudną przełęcz Rendźo (Renjo La), która moim zdaniem jest najpiękniejszą widokowo spośród tych, znajdujących się na szlaku Trzech Przełęczy.

Czo Oju (Cho Oyu; 8201m) – szósty pod względem wysokości, szczyt ziemi. Widok z Gokyo. Everest Region Trek, Sagarmatha National Park, Mahalangur Himla. Solukhumbu, Himalaje, Nepal. Fot. Radek Kucharski.

Everest, Nuptse, Lhotse, Makalu, Cholatse, Taboche. Widok z przełęczy Rendźo (Renjo La). Everest Region Trek, Sagarmatha National Park, Mahalangur Himla. Solukhumbu, Himalaje, Nepal. Fot. Radek Kucharski.

Wyjazd Gokyo Ri i Rendźo La – Podniebnym szlakiem Himalajów trwać będzie 21 dni z przelotami, z czego 14 dni będziemy wędrować. Zaplanowany jest na listopad. To już po szczycie sezonu, który przypada na październik, a z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że pogoda w Solukhumbu jest wtedy jeszcze lepsza niż te 2-3 tygodnie wcześniej.

Zapraszamy!

---
Post jest kopią wpisu na blogu, który prowadzę na swojej stronie RadekKucharski.com.
---